PANEL UŻYTKOWNIKA
PANEL UŻYTKOWNIKA

Nurkowanie moja pasja, czyli jak można pogodzić przyjemne z pożytecznym

Poniżej zamieszczamy wywiad przeprowadzony przez dr. Bartosza Witalisa z Zakładu Oceanografii Rybackiej i Ekologii  Morza, również czynnego płetwonurka – z zawodu i pasji.

                                                                                                                                                                                                                                          Red.

 

Andrzej Redlarski na pokładzie r/v Baltica

     

BW Moim rozmówcą jest Andrzej Redlarski rodowity Gdynianin urodzony w 1945 roku, pracownik MIR w latach 1979-1997, pasjonat przyrody i nurkowania.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z nurkowaniem?

AR Już w młodości interesowałem się nurkowaniem. W wojsku (JW 4101 Dziwnów, czerwone berety) widziałem żołnierzy nurków w sąsiedniej kompanii, którzy szkolili się na Oksywiu w Gdyni w OSPIP WP.  Wtedy pojawiła się u mnie pierwsza myśl,  że też chciałbym spróbować. Zapisałem się do Jacht Klubu Morskiego „Kotwica” Gdynia, gdzie prowadzono kursy nurkowania. W 1970 roku zrobiłem pierwsze uprawnienia nurkowe, a moim instruktorem był komandor Tadeusz Miziorko. Tam też poznałem komandora Józefa Rembisza, późniejszego dowódcę i założyciela „Formozy” czyli jednostki wojskowej płetwonurków bojowych, będącej pododdziałem Wojsk Specjalnych.

Przed zejściem na wrak „Solena” – Andrzej Redlarski, na drugim planie Józef Rembisz, 1970 rok

Jak trafiłeś do MIR?

Historia jest dość ciekawa, Prof. Wiesława Bladego poznałem w biurze zamiany mieszkań na ul.  Ogarnej w Gdańsku – zamieniliśmy się mieszkaniami. Przy przeprowadzce Profesor zobaczył butle nurkowe w mojej piwnicy… Od słowa do słowa… i tak zaczęła się moja historia z MIR.

Zatrudniłem się w Instytucie 1 maja 1979 roku, w Zakładzie Techniki Rybackiej. Do pracy  przyjmował mnie dr Stefan Rychert.

Pracowałem jako technik, a do moich obowiązków należało, m.in.:

  1. Wykonywanie prac techniczno-warsztatowych związanych z zakresem prac naukowo-badawczych realizowanych w pracowni. Prowadzenie obserwacji podwodnych urządzeń badawczych pod względem technicznym i życia biologicznego, utrzymanie w stanie eksploatacyjnym urządzeń eksperymentalnych zainstalowanych pod wodą.
  2. Nurkowanie podwodne w zakresie wykonywanych prac badawczych, takich jak zbieranie materiałów naukowych, robienie zdjęć i filmów podwodnych o charakterze dokumentacyjnym.
  3. Prowadzenie prac związanych z instalacją urządzeń badawczych pod wodą i prowadzenie nadzoru technicznego nad tymi urządzeniami.
  4. Konserwacja i utrzymanie w gotowości technicznej sprzętu nurkowego.

Oprócz wymienionych obowiązków, podobno zajmowałeś się również zadaniami specjalnymi. Czy to prawda?

Tak, w tamtym czasie Politechnika Gdańska pracowała nad pojazdem podwodnym projektowanym  na potrzeby badań prowadzonych w MIR w Zakładzie Techniki Rybackiej. Był to pojazd LTS-7 i nosił nazwę WITOLD (obecnie pojazd ten jest w Narodowym Muzeum Morskim w Gdańsku). Na Politechnice pojazd ten nazywano Grześ. Skrót LTS pochodził od Laboratorium Tworzyw Sztucznych. Szefem projektu był Wiesław Jaczewski (MIR). Moim zadaniem było jak najlepiej poznać ten pojazd, dowiedzieć się jak działa, więc sporo jeździłem, robiłem notatki.

Pierwszych zanurzeń pojazdu dokonano w basenie jachtowym w Gdyni, testowano tam komunikację Helephone. Łączność między pojazdem a ekipą na powierzchni była niezwykle istotna, przede wszystkim ze względu na bezpieczeństwo, ale także charakter prowadzonych badań. Testy wypadły pomyślnie.

Pojazd podwodny LTS-7, obecnie na wystawie w Narodowym Muzeum Morskim w Gdańsku
Widok z pojazdu podwodnego LTS-7, w tle statek badawczy MIR r/v Profesor Siedlecki

                                                                                                                                                                                                             

Jaki był cel budowy tego pojazdu?

Wtedy planowano wdrożyć elektryfikację włoków. Pojazd miał za zadanie filmować proces połowowy. Był wyposażony w kamery MK II – kanadyjskie długie cygara. W 1980 roku przeprowadzono testy  ze statku r/v Doktor Lubecki MIR.

Andrzej Redlarski przy kamerze MKII na pokładzie statku MIR r/v Doktor Lubecki

Czy po zakończeniu testów WITOLD brał udział w pracach przy sieciach?

Z tego co mi wiadomo to nie. W trakcie prac wycofano się z  pomysłu elektryfikacji.

Ciekawostką natomiast jest fakt, że pojazd zasłużył się w innej sprawie. W tamtym czasie poszukiwano starego odwiertu Petrobalticu. Problemy ze znalezieniem miała Marynarka Wojenna, Polskie Ratownictwo Okrętowe. Poproszono nas o pomoc. Nasz pojazd miał dwuosobową załogę, w środku był pilot i obserwator. Do pojazdu wsiedli Jaczewski i geodeta z Petrobalticu. Udało się znaleźć odwiert, to był niewątpliwy sukces MIR.

 

Czy zajmowałeś się również innymi projektami?

Podobnie jak dziś, w tamtym czasie prowadzono wiele badań równocześnie. Pamiętam badania znakowania młodzieży dorsza. Prowadził je dr Jan Necel oraz dr Włodzimierz Grygiel. Moim zadaniem było wydobycie dorsza z „mieriożek” (rodzaj stawnych sieci rybackich) usadowionych na dnie w okolicach Polanki Redłowskiej. Rozwiązując „mieriożki”, ryby przekładaliśmy do worków i transportowaliśmy do góry na pokład Birkuta, naszego statku. Tam je znakowano i wypuszczano do wody. Nurkowaliśmy razem z inż. Romanem Szydłowskim.

Andrzej Redlarski w trakcie prac pod wodą

Innym ciekawym zajęciem były prace na Zatoce Pomorskiej. Prof. Janusz Zaucha prowadził badania nad  ogromnym niewodem (rodzaj stawnej sieci rybackiej). Niewód był wyjątkowo duży, rozstawiało go wiele łodzi rybackich. Ja razem z Romanem Szydłowskim mieliśmy za zadanie sprawdzić, czy sieć leży prawidłowo na dnie. W owym czasie korzystaliśmy z bazy w  Międzyzdrojach. W tamtym czasie prowadzono wiele badań nad sieciami stawnymi, gdyż te, w porównaniu do tradycyjnych trałów, mniej ingerowały w środowisko. Okazało się, że niewód był niezwykle skuteczny w połowach śledzi.

Schemat niewodu wykorzystywanego w badaniach w Zatoce Pomorskiej

Zajmowałeś się również sadzami hodowlanymi prof. Józefa Wiktora. Jakie masz wspomnienia z nimi związane?

Tak, to było na Zatoce Puckiej. Koło „Torpedowni” przy wraku „Groźnego”, okrętu znanego większości nurków interesujących się wrakami Bałtyku. Powstały tam akwakultury, hodowano pstrągi, łososie i turboty. Moim zadaniem była naprawa i utrzymanie sadz w ciągłej eksploatacji. Wymiana stropów, szakli itd.

Sadze do hodowli ryb, Jastarnia

Miło wspominam również rok 1984 i Jacht Klub Morski „Gryf”. Prof. Józef Wiktor wydelegował nas na morze. Mieszkaliśmy na „Torpedowni” przy Juracie i obsługiwaliśmy sadze. Nurkowaliśmy codziennie przez kilka dni, gotowaliśmy na fajerce, prowiant dowozili nam pracownicy MIR. Dbaliśmy o dobrostan hodowanych ryb. Do pracy wychodziłem skacząc przez okno. Czułem się tam, jak na wyjeździe w tropiki.

Wspomniana w tekście „Torpedownia”, stan dzisiejszy

Czy w tamtych czasach w MIR zatrudnieni byli też inni nurkowie?

W moich czasach pracowali też Paulin Ciszewski, Marian Szatybełko, Mirosław Mucha, Zbyszek Tkacz, Roman Szydłowski.

Całkiem spora ekipa, a jak ze sprzętem? Wiemy, że w tamtych czasach łatwo nie było.

W latach 60. MIR zakupił we Francji bezpośrednio od J. Cousteau sprzęt do nurkowania La Spirotechnique. Wykorzystywał go do badania łąk podwodnych (rejon Zatoki Puckiej) (Ciszewski i inni, 1962). Podjęto próby oceny zasobów widlika, glonu należącego do krasnorostów (Furcellaria). W ciągu 6 tygodni żmudnej pracy ustalono, że na 8 tys. m2 łąk podwodnych rośnie 11,5 tys. ton mokrej masy widlika, z którego można otrzymać 2400 ton agaru, cennego surowca przemysłowego (rodzaj żelatyny pochodzenia roślinnego), którego używano w przemyśle cukierniczym oraz w bakteriologii jako pożywki do hodowli kultur bakterii.

Zdarzało się, że miałeś polecenia o charakterze mniej naukowym. W 1995 roku.  Samodzielna Pracownia Techniki  Rybackiej wystawiła zlecenie – oczyszczenie osłony rury doprowadzającej wodę bałtycką do studni zlokalizowanej przed budynkiem, z której pobierana jest woda do akwarium. Czy to był incydent, czy częściej miałeś tego typu polecenia?

Ja byłem zawsze chętny do wejścia pod wodę, szefowie wiedzieli o tym, więc przy tego typu pracach również proszono mnie o pomoc.

Pracowałeś nie tylko na Bałtyku?

Niektóre projekty prowadzone były na jeziorach. Szczególnie pamiętam jeden, kierownikiem był  Zbigniew Ziembo. Zajmowałem się tam fotografowaniem włoków modelowych na jeziorze Ińsko.


Profesor Wiesław Blady na katamaranie doświadczalnym, jezioro Ińsko

Ciekawe badania podwodne prowadzone były w okolicach Mechelinek. Czy też brałeś w nich udział?

Prowadzono tam badania dotyczące filtracji u omułka (pospolitego małża bałtyckiego). Kierownikiem był dr inż. Marian Szatybełko. Ustawialiśmy pod wodą „namioty poroślowe”, które miały obrastać małżami. Moja praca polegała na wycinaniu omułka z sieci, przekładaniu go do worka i transporcie do MIR bez kontaktu z powietrzem.

Kotwica służąca do stabilizacji konstrukcj

 

Andrzej Redlarski na zewnątrz „namiotu poroślowego”

 

Dr inż. Marian Szatybełko na pokładzie jednostki rybackiej, Mechelinki

W dokumentach, które mi udostępniłeś znalazłem informację, w której w  1994 roku kierownik projektu dr inż. Marian Szatybełko pisał do swojego ówczesnego dyrektora:

 Obserwacje podwodne sprzętu badawczego w projekcie ze względów bezpieczeństwa mogą być prowadzone jedynie we współudziale co najmniej dwóch płetwonurków. Z tych względów potrzebny jest kontakt roboczo-treningowy z zaproszonymi do współdziałania płetwonurkami. Ze względu na możliwości czasowe tych płetwonurków, spotkania takie mogą się odbywać w wolne soboty lub niedziele. W związku z powyższym uprzejmie proszę  o udzielenie zezwolenia Panu Andrzejowi Redlarskiemu na zabieranie, będącego pod jego opieką sprzętu nurkowego, na te akcje nurkowe.

Tak to właśnie wyglądało…  – wolna  sobota, niedziela, byle tylko wejść do wody. Piękne wspomnienia!

Prowadzono też próby „przeszczepu” kawałka płachty z omułkami z Mechelinek do molo w Orłowie, na zainstalowany tam wcześniej podobny „namiot poroślowy”. Dostałem zadanie by to wykonać. Okazało się jednak, że omułek nie chciał tam rosnąć.

Innym bardzo ciekawym zadaniem było chyba fotografowanie jałowcowych krześlisk rozłożonych na dnie, opowiesz coś więcej?

Te badania prowadził dr Edward Jackowski. Żeby zwiększyć powierzchnię tarlisk, zainstalowano pod   wodą krześliska z jałowica, materiału, który długo mógł leżeć pod wodą. Instalowaliśmy je pod wodą, przywiązując do obciążeń. Chodziło o to, by ryby się na tym tarły. Później holowano mnie za rybacką łódką, filmowałem te konstrukcje przy ujściu rzeki Redy i Płutnicy.

 

Bardzo dziękuję za ciekawą rozmowę, wiem, że wciąż nurkujesz. Czego mogę życzyć, tak doświadczonemu płetwonurkowi?

Chyba tego, czego życzy się płetwonurkom. Tyle wyjść, co i wejść.

Drogi Andrzeju tyle wyjść, co i wejść.

Andrzej Redlarski z autorami wywiadu
Andrzej Redlarski z autorami wywiadu

Autorzy: Bartosz Witalis, Tycjan Wodzinowski

Literatura:

Fotografie archiwum prywatne Andrzej Redlarski

Fotografia „Torpedowni „ https://whitewood.pl/torpedownia-w-juracie-unikat-na-skale-swiatowa-zmieni-wlasciciela/

Fotografia LTS-7 Grześ Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku.

https://nmm.pl/2023/04/27/wystawa-w-toni-polskie-pojazdy-podwodne-ze-zbiorow-nmm-w-gdansku/

Schemat niewodu wykorzystywanego w badaniach w Zatoce Pomorskie: Studia i materiały Seria B nr 63. Niewody stawne. Janusz Zaucha, Ryszard Grzywacz, Roman Szydłowski. Morski Instytut Rybacki, Gdynia 1993.

Ciszewski P., K. Demel, Z. Ringer, M. Szatybełko. 1962. Zasoby widlika w Zatoce Puckiej oszacowanie metodą nurkowania [w:] Prace Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni. Nr 11/A, 9-36

Share:

Szukaj
Popularne wpisy

Nurkowanie moja pasja, czyli jak można pogodzić przyjemne z pożytecznym

Jak można uratować zniszczone jezioro? – success story Jeziora Długiego w Olsztynie

Aleja zasłużonych – Jan Hiszpański

0
Twój koszyk jest pusty

Wygląda na to, że nie dodał Pan/i jeszcze żadnych produktów do koszyka.

Przeglądaj produkty